Lepiej żartować niż się bzdyczyć…
„Laluś” na burmistrza!
To Amerykanie pomogli mi podjąć ostateczną decyzję. Po przeczytaniu informacji o wyborze burmistrza (http://www.tvn24.pl/ciekawostki-michalki,5/pies-zostal-burmistrzem-w-minnesocie,459563.html) w jakiejś małej miejscowości w stanie Minnesota w USA, zdecydowałem się. Rozpoczynam kampanię wyborczą o fotel burmistrza Janowa. Wprawdzie nie jako kandydat, ale jako ustanowiony sam przez siebie pełnomocnik zacząłem wraz z kandydatem spisywać przedwyborcze obietnice, opracowywać plan działań oraz listę rzeczy niemożliwych do realizacji. Pracujemy naprawdę ciężko. Popytałem znajomych od marketingu politycznego, którzy po głębokiej analizie sytuacji w gminie stwierdzili, że przy profesjonalnym podejściu do sprawy Kołtyś, Majkowski, Dworak czy ten co się jeszcze nie ujawnił, nie mają szans z „Lalusiem”. To on w tej chwili ma największe możliwości pozyskania przychylności wyborców zmęczonych… wiadomo czym, i może przejść już w pierwszej turze. Też na to liczę. A ponieważ decyzja zapadła, chcę Wam przedstawić zalety „Lalusia” odpowiednie do tak ważnej funkcji. Można w Minnesocie? Można i u nas.
1. Zaradność. Spotkaliśmy się poprzedniej jesieni. On poszukiwał domu a ja Obcych Cywilizacji. Zjedzona wspólnie parówka z indyka w krzakach przy Misztalcu przypieczętowała przyjaźń. Przekonał mnie więc zaprosiłem go żeby zimę spędził w moim domu. Zgodził się mieszka do dzisiaj. Na mój koszt.
2. Skromność. Ponieważ przyszedł z ulicy sąsiedzi próbowali go zniechęcić nawet do wyjścia na podwórko. Nie walczył, tylko spokojnie uciekał i prosił o otwarcie drzwi. Wytrwał i zahartował się. Trochę wzrosły mu wymagania żywieniowe. Też na mój koszt.
3. Zdecydowanie. Kiedy już zrozumiał prawa rządzące lokalnym środowiskiem postanowił to zmienić. Z nieśmiałego, przestraszonego przybysza z krzaków wyrósł pogromca, zwycięzca i dyktator na swoim terenie. Jednych przegonił, innych kupił. Powstała „Banda Lalusia” , która dzisiaj dyktuje reszcie co mogą, a czego nie.
4. Konsekwencja. Po przejęciu i utrwaleniu swojej władzy rozpoczął spokojne życie sybaryty, który robi co chce i wszystko mu się należy. Oczywiście na mój koszt. Ostatnio żąda tylko drobiowej wątróbki, a gardzi tzw. specjalistycznym pokarmem z witaminami. Dba o swoje terytorium i nie dopuszcza nikogo z zewnątrz. Jedyną jego słabością jest panienka z sąsiedztwa oporna na zaloty starego cwaniaka. Ponadto przedkłada swój pokojowy fotel niż włóczenie się po nocy. On tylko patroluje. Resztę donoszą inni.
5. Predyspozycje. „ Laluś” jest bezpartyjny i bezorganizacyjny, pomijając jego osobistą „Bandę Lalusia”. Ale jest w nim coś co niepokoi. Czyżby mógł akceptować też innych, którzy dadzą mu wątróbkę? Ostatecznie mieszka u mnie i na mój koszt.
Ale załóżmy, że jako polityk będzie elastyczny, chociaż przed wyborami wszystkich traktuje jak wrogów.
Jest wzorowym przykładem spokoju. Pewność zabezpieczenia socjalnego z mojej strony spowodowała, że sen ma zdrowy i bezpieczny. Walczą za niego inni. Na razie swoim ziewaniem wyraża do tego lekceważący stosunek. Ponadto ma ostre zęby i długie łapy uzbrojone w pazury. Podrapać i ugryźć umie. Umie się też przymilić, jeżeli coś mu nie pasuje. Ma nawet swojego lekarza rodzinnego i miejsce w jego komputerze. I wiele innych zalet. Idealny kandydat!
Szanowni Czytelnicy Bloga! Czy jesteście za tym aby rozpocząć oficjalną kampanię wyborczą „Lalusia” na Burmistrza? Przedstawimy Program. Realny. Plakaty. Spotkania z Wyborcami. Obietnice, itd…itp… Czekamy na Wasze poparcie.
zn