Wiecie dlaczego nie lubię tzw. prasy samorządowej. Jeżeli nie, najpierw zajrzyjcie do wpisu Nie zmieniłem zdania, a potem na stronę internetową miasta. Jest tam tekst zatytułowany „Podtopienia w naszej gminie”. Jakie bowiem wnioski nasuwają się po przeczytaniu tej informacji? Rozpuśćmy wodze fantazji i katastroficzny film w amerykańskim stylu mamy gotowy.
Scenariusz w skrócie mógłby wyglądać mniej więcej tak. Spokojne miasteczko, gdzieś na prerii. Trwają przygotowania do corocznego festynu. Dobry i dzielny szeryf czuwa ze swoimi ludźmi, żeby mieszkańcy byli stale zadowoleni. Tragedia przychodzi nagle. Niszczący żywioł wdziera się wąskim korytem miejscowej rzeczki i zatapia peryferia miasta. Ludzie panikują, impreza zagrożona. Do walki z wodą stają strażacy, służby miejskie i zwykli obywatele. Na czele z szeryfem rzucają się w wodne odmęty pomagając i pocieszając zagrożonych powodzią. Ciężka walka trwa prawie przez dwie doby. Miasteczko uratowane. Ogólna radość. The End.
Reszta bez komentarza.
zn