Wszystko wskazuje na to, że rozmowa dwóch stron, lub więcej, wymiana poglądów, a nawet kłótnia pomiędzy dyskutantami może prowadzić do konsensusu. Porozumienia. Wspólnych ustępstw, dialogu i …porozumienia. Tymczasem jest zupełnie inaczej. Tutaj, niby u siebie, strach powiedzieć co myślisz, bo wyrzucą cię z pracy. Ciebie, albo twoją żonę, syna lub córkę. Zostaniesz „urzędowym wrogiem” lub publicznym pieniaczem. Popadniesz w niełaskę. A pracy możesz szukać najbliżej w promieniu stu kilometrów od J. Demokracja sterowana? Nie. To gra na uczuciach i charakterze, który został już dawno ukształtowany w poprzednim ustroju i ma się dobrze do dzisiaj. System „Kija i Marchewki”! My Tobie Coś, a Ty oddasz na Nas głos. I znowu będziemy dla Ciebie dobrzy!
Znalazłem kilka zdjęć z dawnych czasów. Niewiele, bo większość nadal jest na negatywach. Poszukamy. Władza, wtedy jeszcze nie miała oporów spotykać się bezpośrednio z wyborcami. Tak na luzie. Na przykład pod szyldem jednej z regionalnych Redakcji, którą reprezentowałem odbył się uliczny Dialog! Kurier Lubelski nie miał żadnych politycznych zahamowań. Na szczęście była to publiczna demonstracja słowa pisanego. Ówczesny oraz obecny burmistrz Janowa Krzysztof Kołtyś uczestniczył w tym bardzo chętnie. Potem, z innej okazji, jadąc burżuazyjną bryczką przez miasto nie wzbudził do siebie szczególnej niechęci. Władza ma swoje przywileje. Czy dzisiaj byłoby tak samo? Zapewne tak, ale niekoniecznie w takiej samej formie. Może to i wina mediów, które są inne niż wtedy. Gazety „robione” zza biurka w Warszawie lub w Lublinie nie dotykają spraw najważniejszych, istotnych dla mini- lokalnych społeczności. A może nerwy puszczają i „zmęczenie materiału” daje o znać o sobie? Nie wiem. Ale w walce o wyborcze głosy wszyscy zachowują się tak samo. Stawiają na dialog a wychodzi z tego monolog. I raczej będzie coraz gorzej.
zn