Nie wiem dlaczego, ale jestem wolny od jednego z brzydkich uczuć wobec bliźnich. Od zazdrości. No może wyłączę z tego kobiety, które były, są i mam nadzieję, będą o mnie zazdrosne. To taka męska odmiana pozytywnego feminizmu. Dlatego nie zazdroszczę ani burmistrzowi, ani wiceprzewodniczącemu Rady Miasta, którzy władowali się na ochotniczo- strażackie pole minowe.
Ale nie o tym miało być, tylko o rogatywkach. Właśnie strażackich. Kupionych za obligacje. Podobnie jak „artykuły spożywcze”, „akcesoria toaletowe”, spłacone raty kredytowe i wiele innych śmiesznych rzeczy. Naprawdę, ani ja, ani zdołowany przez te rogatywki na ostatniej sesji radny Ryszard Majkowski oraz pozostali rajcowie nie mają nic przeciw OSP. Ale najwyraźniej u Nas na sesji nawet strach zapytać o to czego się oficjalnie nie mówi.
Potwierdzam, to co pisałem i powiedziałem w trakcie sesji. Za sprawną akcję podczas podtopienia na Przyborowiu chłopaki z OSP zasługują na pełny szacunek. I wiem, że w każdej innej sytuacji można będzie na Nich liczyć. Nawet bez rogatywek. Ale z tego co słychać, ktoś chce wykorzystać niektóre słowa Majkowskiego do gminno-politycznej rozgrywki wyborczej. Nie mam interesu go bronić, ale zapytam jeszcze raz. Panie Burmistrzu! Na czyich głowach spoczną owe Rogatywki? Czy ich koszt jest rzeczywiście tak wysoki, że nie mogli ich kupić sami nosiciele lub miasto, tyle, że za pieniądze z innego paragrafu?
Ponieważ nadal mam w tej kwestii różne wątpliwości zadzwoniłem do znajomych maklerów giełdowych w Londynie, Nowym Jorku i Tokio z pytaniem na co bierze się obligacje. Kiedy usłyszeli, że w Janowie na papier toaletowy, mydło w płynie i czapkę, powiedzieli, żebym przestał pić bo nie mają czasu na słuchanie głupot. No i mam przekopane. Strach inwestować.
Ale daję słowo, kiedy czytałem zestawienie wydatków z obligacji miejskich byłem całkiem trzeźwy.
zn