Poważnie zaniepokojony płonącymi wysypiskami śmieci w całej Polsce i sprowadzaniem odpadów z różnych stron świata pojechałem obejrzeć dawny sukces janowskiej gminy. Może niedokończony, ale jednak. Teraz chodziło przede wszystkim o jego zabezpieczenie. A konkretnie, czy ktoś nie wpadnie na pomysł, żeby go podpalić. I nie dlatego, że działo się tam o czymś nie wiemy, ale ze zwykłej głupoty lub złośliwości.
Gminne wysypisko przy janowskiej podstrefie tarnobrzeskiej strefy ekonomicznej jest nieczynne i zamknięte. Na kłódkę z łańcuchem. Ogrodzony teren sprawia przygnębiające wrażenie. Człowieka nawet nie widać, jakieś budynki, urządzenia, tablice… Ale nie o to chodzi. Na pytanie czy dla Janowa i Modliborzyc, głównych ośrodków miejskich w powiecie jest jakieś zagrożenie, dowiedziałem się, że absolutnie – Nie! Samozapłonu nie będzie bo wysypisko zostało zabezpieczone. Teren jest monitorowany przez kamery. To dobrze. I chcę wierzyć, że tak jest.
Pojechałem tam przed południem. Cisza i spokój jak na pustyni. Brama zamknięta. Akrobatą nie jestem, ale przez płot przejdę. Koktajlu Mołotowa czy innej łatwopalnej substancji nie zrobię, ale jak użyć zapałek i wiechcia trawy nie zapomniałem. Kamery może i są, tylko kto, gdzie i kiedy sprawdza ich zapisy? Czyli? Podpalić mogę. Inni też. A w nocy jeszcze łatwiej.
zn