Jestem pozytywnie zaskoczony. Tegoroczne uroczystości na Porytowym Wzgórzu były wolne od polityki. Trudno, nie było regularnego wojska, prawdziwego ceremoniału i autentycznej salwy, ale to da się przeżyć. Grupy rekonstrukcyjne są chyba bardziej autentyczne niż zawodowa armia pod przymusem. A mogło nie być nic. Na przykład jakiś nawiedzony anty-urzędnik z województwa lub innego IPN-u mógł wpaść na pomysł, że ta bitwa to komunistyczna propaganda, pomnik trzeba zburzyć a miejsce zaorać i posadzić las. Na szczęście znalazło się miejsce dla wszystkich. Szacun dla księdza, który podczas kazania nie kazał gonić bolszewika, który też tutaj ginął i dla organizatora, czyli janowskiego starostwa, że nie uprawia polityki tam, gdzie nie potrzeba. I za te kwiaty dla pań z LO im. Bohaterów Porytowego Wzgórza. To strzał w dziesiątkę bo niektórym patroni ogólniaka jakoś dziwnie się kojarzą. Należały się. Tylko namiot dla VIP-ów budzi lekki niesmak. Potrzebny, ale razi. Nie wszyscy powinni tam siedzieć. Część Ważnych Person nie zasługuje nawet na drewniany zydelek. Mimo to było OK!
Pewnie nie wszyscy pamiętają, że w dawnych czasach na uroczystości na Porytowym Wzgórzu przyjeżdżali przedstawiciele rosyjskiej ambasady. To nic dziwnego. W końcu na cmentarzu za pomnikiem są ich groby. I tak jak my oczekujemy, że groby naszych rodaków rozsiane po całym świecie będą szanowane, szanujmy tych co zginęli daleko od swojej ojczyzny. Bez politycznych uprzedzeń. A taki sztandar to już rzadkość.
zn